Tradycyjnego smalcu właściwie nie lubię i nie
jadam. Ten niby-smalec natomiast bardzo przypadł mi do gustu. Jest trochę jak
pasta, leciutko tłusty, idealny do pieczywa.
Składniki:
- ¾ szkl. białej fasoli (+ woda do ugotowania),
- 1 cebula czerwona (+ olej do smażenia),
- 4 łyżki oleju rzepakowego,
- 7 łyżki oleju kokosowego (płynnego),
- sól i pieprz do smaku,
- po dużej szczypcie (lub do smaku): majeranku, kolendry, papryki wędzonej, gorczycy, kminku, czosnku, ziela angielskiego.
Przygotowanie:
Fasolę
przepłukujemy i zalewamy wodą tak, żeby była przykryta. Odstawiamy na całą noc
lub ok. 8-10 godzin. Gotujemy do miękkości. Odcedzamy (nie wylewamy wody).
Pozostawiamy do przestygnięcia. Cebulkę kroimy w kostkę i podsmażamy na oleju.
Fasolę miksujemy na gładką masę, najlepiej dodając 4-5 łyżek wody pozostałej po
gotowaniu. Dodajemy oba oleje oraz przyprawy. Ziarenka kolendry gorczycy,
kminku i ziela angielskiego rozdrabniamy wcześniej w moździerzu. Dokładnie
mieszamy. Wstawiamy do lodówki do schłodzenia. Podajemy z pieczywem. Smacznego!
zwykłego smalcu w życiu bym nie tkneła, ale ten chętnie bym skosztowała :)
OdpowiedzUsuńDla mnie też zwykły smalec mógłby nie istnieć. :)
OdpowiedzUsuń